wpisiq
Komentarze: 0
Mam pod domem ponad 100letni orzech włoski. Po ostatnich przymrozkach
spadły z niego wszystkie liście. Jest tego taka masa,że broszę w
liściach jak w wysokim śniegu. Trzeba to uprzątnąć,ale jakoś nie mam
ochoty.Odgarnęłam tylko chodnik do domu,żeby nauczyciele się mogli do
nas dostać.
Nasz plan zajęć szkolnych powoli zaczyna się docierać. Po prawie dwóch miesiącach nauki zaczyna być to sprawne.
Kochani
rodzice dzieci z podobnymi problemami,chciałabym ze względu na to,iż
Michał jest już dużym chłopakiem troszkę podpowiedzieć jak wyglądało
nasze życie wcześniej( Kiedy Michał był dużo młodszy).
Nie wiem
jak wygląda to u Was, ale Michał nigdy nie był agresywny wobec
otoczenia, prędzej wobec siebie.Niepowodzenia i frustracje odreagowywał
na sobie.Albo tłukł głową w ścianę,w biurko lub w co się aktualnie
dało, albo się drapał po twarzy.W młodszych klasach szkoły podstawowej
jak nauczycielka zwróciła uwagę,że robi coś źle walił głową w ławkę
szkolną. Klasa miała uciechę a on jeszcze większy stres.Chodził do
szkoły z klasą przez pięć lat. Sytuacja stawała się coraz gorsza.Michał
chodził do małej wiejskiej szkoły, jego klasa liczyła 12 osób a cała
szkoła 90. Wydawać by się mogło,że sytuacja jest bardzo komfortowa,
mała klasa ,nauczyciel może pracować spokojnie z każdym dzieckiem. Ale
to tylko pozory. Pomimo,iż Michał nie stwarzał problemów ( poza tymi
epizodami na lekcji) stał się kozłem ofiarnym całej szkoły! Doszło do
tego,że nawet dzieci z pierwszej klasy mu dokuczały. Nie potrafił się
bronić przed zaczepkami, nie rozumiał wyzwisk.Wiele razy mnie pytał
dlaczego tak do niego mówią jeżeli on tego nie chce. Uwierzcie mi serce
mi się krajało. Szkoła niestety nie potrafiła rozwiązać problemu.Dzieci
uznały,że skoro Michał się nie broni, nikogo nie bije tylko zanosi się
płaczem, można pozwolić sobie na więcej. Oprócz agresji słownej zaczęły
się poszturchiwania, kopniaki.Kiedyś zapytałam uczniów, którzy go
nagminnie gnębili dlaczego to robią. Jeden mi odpowiedział,że Michał to
frajer, bo zamiast oddać to beczy.Moja walka ze szkołą i jego pseudo
kolegami trwała to początku piątej klasy. Doszło do tego,iż Michała
skopano po twarzy w klasie podczas lekcji( nauczycielka wyszła na
chwilę) .Miał złamany nos i wielki żal w sobie. To przelało czarę
goryczy. Powiadomiłam o incydencie kuratorium oświaty( pomimo,iż
dyrekcja prosiła mnie kilkukrotnie o wyciszenie sprawy). w rezultacie
zabrałam dziecko ze szkoły. Nie mogłam niestety zmienić szkoły,ponieważ
mieszkamy na wsi, więc byłby problem z dowozem Michała do miasta. Od
tej chwili jest nauczany indywidualnie. Jak z perspektywy czasu oceniam
tą sytuację ,żałuję tylko że tak późno zdobyłam się na ten krok. W tej
chwili Michał ma komfort psychiczny,uczy się dobrze i co najważniejsze
jest spokojny. I nikt , absolutnie nikt nie przekona mnie ,że nauczanie
indywidualne jest ze szkodą dla dziecka. Lekarka odradzała ten krok, bo
pozbawię Michała kontaktu z rówieśnikami. A co on miał z tych kontaktów
przez ostatnie lata! Tylko ból,żal.... i wielką samotność wśród
rówieśników.
Dodaj komentarz