lut 09 2009

wpisiq


Komentarze: 0

Mam pod domem ponad 100letni orzech włoski. Po ostatnich przymrozkach spadły z niego wszystkie liście. Jest tego taka masa,że broszę w liściach jak w wysokim śniegu. Trzeba to uprzątnąć,ale jakoś nie mam ochoty.Odgarnęłam tylko chodnik do domu,żeby nauczyciele się mogli do nas dostać.
    Nasz plan zajęć szkolnych powoli zaczyna się docierać. Po prawie dwóch miesiącach nauki zaczyna być to sprawne.
Kochani rodzice dzieci z podobnymi problemami,chciałabym ze względu na to,iż Michał jest już dużym chłopakiem troszkę podpowiedzieć jak wyglądało nasze życie wcześniej( Kiedy Michał był dużo młodszy).
    Nie wiem jak wygląda to u Was, ale Michał nigdy nie był agresywny wobec otoczenia, prędzej wobec siebie.Niepowodzenia i frustracje odreagowywał na sobie.Albo tłukł głową w ścianę,w biurko lub w co się aktualnie dało, albo się drapał po twarzy.W młodszych klasach szkoły podstawowej jak nauczycielka zwróciła uwagę,że robi coś źle walił głową w ławkę szkolną. Klasa miała uciechę a on jeszcze większy stres.Chodził do szkoły z klasą przez pięć lat. Sytuacja stawała się coraz gorsza.Michał chodził do małej wiejskiej szkoły, jego klasa liczyła 12 osób a cała szkoła 90. Wydawać by się mogło,że sytuacja jest bardzo komfortowa, mała klasa ,nauczyciel może pracować spokojnie z każdym dzieckiem. Ale to tylko pozory. Pomimo,iż Michał nie stwarzał problemów ( poza tymi epizodami na lekcji) stał się kozłem ofiarnym całej szkoły! Doszło do tego,że nawet dzieci z pierwszej klasy mu dokuczały. Nie potrafił się bronić przed zaczepkami, nie rozumiał wyzwisk.Wiele razy mnie pytał dlaczego tak do niego mówią jeżeli on tego nie chce. Uwierzcie mi serce mi się krajało. Szkoła niestety nie potrafiła rozwiązać problemu.Dzieci uznały,że skoro Michał się nie broni, nikogo nie bije tylko zanosi się płaczem, można pozwolić sobie na więcej. Oprócz agresji słownej zaczęły się poszturchiwania, kopniaki.Kiedyś zapytałam uczniów, którzy go nagminnie gnębili dlaczego to robią. Jeden mi odpowiedział,że Michał to frajer, bo zamiast oddać to beczy.Moja walka ze szkołą i jego pseudo kolegami trwała to początku piątej klasy. Doszło do tego,iż Michała skopano po twarzy w klasie podczas lekcji( nauczycielka wyszła na chwilę) .Miał złamany nos i wielki żal w sobie. To przelało czarę goryczy. Powiadomiłam o incydencie kuratorium oświaty( pomimo,iż dyrekcja prosiła mnie kilkukrotnie o wyciszenie sprawy). w rezultacie zabrałam dziecko ze szkoły. Nie mogłam niestety zmienić szkoły,ponieważ mieszkamy na wsi, więc byłby problem z dowozem Michała do miasta. Od tej chwili jest nauczany indywidualnie. Jak z perspektywy czasu oceniam tą sytuację ,żałuję tylko że tak późno zdobyłam się na ten krok. W tej chwili Michał ma komfort psychiczny,uczy się dobrze i co najważniejsze jest spokojny. I nikt , absolutnie nikt nie przekona mnie ,że nauczanie indywidualne jest ze szkodą dla dziecka. Lekarka odradzała ten krok, bo pozbawię Michała kontaktu z rówieśnikami. A co on miał z tych kontaktów przez ostatnie lata! Tylko ból,żal.... i wielką samotność wśród rówieśników.

Spil - Sonner - Pelit

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz